Internetowy detoks - dlaczego warto?
We wrześniu wybrałam się na wakacje do domu nad brzegiem jeziora. Nie byłoby pewnie w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że jest tam ogromny problem z zasięgiem. Na tydzień rozstałam się z Facebookiem, Instagramem i generalnie z Internetem. Co mi dał przymusowy detoks i dlaczego warto go zrobić?
Dom w którym co roku spędzamy wakacje położony jest w niewielkiej miejscowości, gdzie na próżno można szukać restauracji i sklepów. Jeśli jesteście miłośnikami ciszy, spokoju i natury, to z pewnością bylibyście zachwyceni tym miejscem. Cudownie jest tuż po przebudzeniu móc spoglądać na jezioro i pływające po nim kaczki oraz łabędzie. Fani jogi byliby pewnie przeszczęśliwi za możliwość wykonywania asanów na prywatnym pomoście. Dookoła jest mnóstwo lasów i aż żal choć raz dziennie nie wybrać się na spacer. Więcej o tym miejscu i naszym prawdziwym slow camp przeczytacie tutaj.
To urocze miejsce skrywa w sobie jednak pewną tajemnicę dla nowych przybyszy, mianowicie ogromne problemy z zasięgiem. Na próżno szukać połączenia z Internetem, a nawet jeśli już uda się je nawiązać, to próba otworzenia jakiejkolwiek strony będzie trwać wieki. Lepiej więc odpuścić i czerpać garściami z dobrodziejstw natury.
Korzyści będzie naprawdę wiele. Przede wszystkim będziemy mogli skupić się na tym co tu i teraz. Nie ominie nas rodzinny obiad, oglądanie mało śmiesznej komedii czy karmienie kaczek z dziećmi (tak, wiem, że nie powinno się tego robić). A to właśnie jest esencja szczęścia. Przebywanie z najbliższymi potrafi czasami wyprowadzić z równowagi i skłonić do rozważania ucieczki zanim na stole pojawi się drugie danie. Ale nie oszukujmy się - zazwyczaj chwile spędzone razem (nie obok siebie) sprawiają, że czujemy się dobrze, a poziom zadowolenia wzrasta.
Brak dostępu do Internetu daje jeszcze coś równie cennego - czas dla siebie. Wreszcie można przemyśleć różne sprawy na co zazwyczaj nie ma czasu, bo zawsze jest coś do sprawdzenia "w sieci". Gdy jednak odetniemy się od takich przeszkadzaczy zaczynamy analizować pewne problemy, weryfikować pomysły i opracowywać plany. W końcu możemy spokojnie zastanowić się nad dalszym kierunkiem naszych działań i nad tym, czego tak naprawdę chcemy. I wcale nie muszą to być bardzo poważne sprawy i wielkie projekty, jak przeprowadzka do innego państwa.
Internetowy detoks korzystnie sprzyja osiągnięciu wewnętrznej harmonii i wyciszeniu. Na co dzień jesteśmy bombardowani tak wieloma informacjami, że często nawet nie wysilamy się, by przeczytać jakiś artykuł i ograniczamy się jedynie do nagłówków. Dobrze jest oderwać się na jakiś czas od tego.
Zyskamy także dużo czasu na rozwijanie własnych zainteresowań i po prostu na relaks. Pewnie niejedna osoba będzie zaskoczona, jak szybko udało jej się przeczytać książkę lub ile kilometrów dziennie pokonywała podczas spacerów, bo nic jej nie rozpraszało.
A co mi dał tydzień takiego detoksu? Przede wszystkim poczułam, że naprawdę odpoczęłam. Owszem, sporo się działo i nie leżałam godzinami na kanapie z książką w ręku, ale z wakacji wróciłam naprawdę zrelaksowana, mimo że spędzałam je z bliźniakami. Dni mijały mi na zabawach z dziećmi, spacerach po lesie, rodzinnych posiłkach (więcej przeczytacie tutaj). Miałam też czas, żeby zastanowić się nad tym co dalej i podjąć pewne decyzje, co pewnie byłoby znacznie trudniejsze, gdybym miała dostęp do Internetu. Jestem przekonana, że wówczas mimowolnie włączałabym Instagrama czy przeglądałabym ulubione blogi, żeby tylko nie skupić się na tym co konieczne, ważne.
Czy zdecydowałabym się jeszcze raz na taki internetowy detoks? Zdecydowanie tak. I wiecie co, wcale nie czułam wielkiego żalu, że przez tydzień nie miałam zasięgu. Odpoczęłam.
2 komentarze
Nie wiem czy potrafiłabym bez internetu... Wiem, że to uzależnienie.
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie to po prostu pracuję przez internet i ciężko mi się z nim rozstać choćby na jeden dzień.
Doskonale Cię rozumiem, mi również było trudno. Po paru dniach zauważyłam jednak, że czuję się lepiej i w sumie to wcale mi tego Internetu tak bardzo nie brakuje:)
Usuń