Trening w rytmie slow - książka, którą każda kobieta musi przeczytać
Od dawna staram się żyć bardziej świadomie i wprowadzać slow na różnych płaszczyznach swojego życia. Jedną z nich jest właśnie aktywność fizyczna. Kiedyś zdarzało się, że za bardzo forsowałam swoje ciało. Chodziłam na wiele różnych form zajęć od salsy po jogę kręgosłupa i do tego wszystkiego dołączałam jeszcze bieganie. W efekcie nie miałam spektakularnych efektów w postaci kaloryfera na brzuchu ani przebiegniętego półmaratonu, bo w pewnym momencie mój organizm buntował się. Zaczynały się infekcje, choroby lub po prostu tak duże zmęczenie, że jedyną aktywnością na jaką wówczas miałam siłę i ochotę było podreptanie do kuchni po kubek gorącej herbaty i czytanie książki.
Wiele kobiet, również w moim otoczeniu, postępuje podobnie. Chcemy szybciej widzieć efekty, zazwyczaj w postaci idealnej sylwetki, więc narzucamy sobie zbyt duże tempo treningów, które nijak ma się do naszych możliwości, w tym tych związanych z czasem wolnym.
I właśnie dlatego każda kobieta powinna przeczytać książkę "Trening w rytmie slow. Dbaj o siebie, ćwicz i żyj w zgodzie ze sobą i naturą", którą napisała Katarzyna Grządka - autorka bloga Trening na bosaka oraz Wirtualnego Studia.
Kilka słów o książce
Książka napisana jest przystępnym językiem i naprawdę szybko czyta się ją. Jednakże nie polecam takiej metody. By naprawdę skorzystać z treści, jakie w niej znajdziemy, warto poświęcić więcej czasu niż dwa wieczory na jej przeczytanie. Kasia Grządka przygotowała osiem rozdziałów, które mają ciekawą konstrukcję. W każdym z nich znajdziemy przemyślenia autorki na dany temat wzbogacone informacjami dotyczącymi treningów czy funkcjonowania organizmu, które zakończone są kilkoma pytaniami na które czytelnik musi sam odpowiedzieć. To taki test dla nas, abyśmy zweryfikowali czy i w jaki sposób troszczymy się o siebie. Polecam odpowiadać na nie szczerze:)
Każdy rozdział wzbogacony jest o krótki tekst dotyczący wybranego zagadnienia związanego z ruchem i zestaw kilku prostych ćwiczeń zawierający zdjęcia oraz opisy jak poprawnie je wykonać.
Zaletą każdego modułu jest niewątpliwie część dotycząca misji. W każdym rozdziale dotyczy ona innego zagadnienia, jak chociażby spożywania prawdziwego jedzenia, a nie przetworzonego, nawodnienia organizmu czy regeneracji. Każdy z działów misji, oczywiście poza tekstem od autorki, zawiera również zestaw ćwiczeń do wykonania przez czytelnika. Nie są to jednak ćwiczenia do zrobienia na macie. To część w której Kasia zachęca nas do pracy nad własnym zdrowiem na innych płaszczyznach.
Ze względu na taki charakter książki, na zestawy ćwiczeń na macie, ale także poza nią warto jest poświęcić sporo czasu na przeczytanie "Treningu w rytmie slow".
Slow Mama czy Fit Mama?
Szczególnie ważne są dwa rozdziały tej książki, czyli te dotyczące ciąży oraz macierzyństwa. Kasia nie neguje aktywności fizycznej w trakcie dziewięciu wyjątkowych miesięcy, kiedy spodziewamy się dziecka. Wręcz przeciwnie - zachęca do niej podając liczne przykłady, że aktywność w trakcie ciąży jest bardzo ważna z wielu powodów, jak chociażby przygotowanie do porodu oraz zmniejszenie dolegliwości bólowych w miesiącach poprzedzających go. Wprost jednak pisze, że to nie jest czas na podejmowanie nowych aktywności oraz na wykonywanie ćwiczeń, które miałyby sprawić, że nie przytyjemy.
Obecnie co druga kobieta chciałaby być fit mamą i miesiąc po porodzie pochwalić się płaskim brzuchem. Tak, niektóre z nas mogą to zrobić, ale nasze ciała i organizmy są zupełnie inne. Dlatego też Kasia przypomina, by w pierwszych tygodniach, a niekiedy nawet miesiącach nie forsować organizmu. By dać sobie czas na regenerację i odpoczynek. A później, w miarę możliwości powrócić do treningów, ale takich, które będą dostosowane do naszych możliwości - fizycznych i czasowych. Nie jest tajemnicą, że młode mamy mają dużo obowiązków i często chodzą zmęczone, niewyspane, dlatego też tak ważne jest racjonalne podejście w kwestii ćwiczeń i znalezienie aktywności odpowiedniej dla nas. Takiej, dzięki której będziemy czuły się dobrze w swoich ciałach, będziemy sprawne i wolne od bólu (np. pleców od noszenia dziecka:), a niekoniecznie z pośladkami podniesionymi do łopatek i sześciopakiem na brzuchu.
Czy warto kupić książkę?
Uważam, że każda kobieta powinna przeczytać tą książkę, a w szczególności kilka grup kobiet, czyli:
- nastolatki, które stosują restrykcyjne diety i spędzają każdą wolną chwilę na siłowni,
- kobiety w ciąży,
- młode mamy,
- wszystkie kobiety, niezależnie od wieku, które wcale nie ćwiczą, bo uważają, że nie mają czasu.
To pozycja obowiązkowa, jeśli chcemy być sprawne i zdrowe. Kasia w każdym rozdziale przypomina nam, że możemy to osiągnąć bez dostawania zadyszki, bez karnetu na siłownię, restrykcyjnej diety i wreszcie bez pośpiechu. Najważniejsze, by codziennie pracować nad zdrowymi nawykami i by robić to w swoim własnym tempie.
Dla kogo nie jest to książka?
Pomimo tego, że uważam, iż każda kobieta powinna przeczytać książkę "Trening w rytmie slow", to muszę przyznać, że pewne grupy osób mogą nie być usatysfakcjonowane. Przede wszystkim jeśli od dawna postępujesz w duchu slow i założenia tej idei są tobie znane, to nie spodziewaj się odkrywczych treści, nowych badań, etc. Nie to jest celem tej książki. Nie znajdziesz w niej też gotowych planów treningowych, porad jak pozbyć się cellulitu i wyrzeźbić brzuch, ani gotowych jadłospisów z listami produktów do kupienia.
Jest za to coś wyjątkowego - dużo inspiracji do tego, by każdego dnia wykonywać coś dobrego dla siebie. By dbać o siebie jak o najlepszą przyjaciółkę. Troszczyć się o swój organizm i nie forsować go tylko po to, by dążyć do ideałów kreowanych przez media, w tym społecznościowe, gwiazdy i celebrytów.
Przerabiając kolejne rozdziały książki czujesz się spokojniejsza, ale i zaopiekowana. Kasia stworzyła bowiem wyjątkowy klimat - nie ma moralizatorskich treści ani coachingowych sesji. Kasia w spokojny sposób uczy, że najlepszym rozwiązaniem jest metoda małych kroków, wsłuchanie się w swój organizm i otoczenie go troską oraz miłością. Przypomina nam, jak ważne jest bycie aktywnym każdego dnia i że to wcale nie musi oznaczać morderczych treningów. Po zakończeniu książki masz niedosyt i chciałabyś umówić się z autorką na kawę lub zieloną herbatę niczym z przyjaciółką.
Za przekazanie książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Septem oraz Grupie Wydawniczej Helion.
6 komentarze
Cóż, kiedyś byłam fit, a teraz, od kiedy wyprowadziłam się z miasta, żyje słów, całkowicie w zgodzie z sobą.Co nie znaczy, że nie dbam o formę, ale nie jestem pod prądem.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Cudownie, że mieszkasz tak blisko natury. Podziwiam za to, że żyjesz w zgodzie ze sobą, a fit niekoniecznie musi oznaczać idealnie wyrzeźbioną sylwetkę; ważne by być sprawną i nie mieć nadwagi czy otyłości
UsuńKoniecznie muszę przeczytać tą książkę... zaintrygowałaś mnie nią!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Aga bardzo się cieszę:) Książka jest naprawdę świetna, także polecam:)
UsuńPozdrawiam serdecznie
Myślę, że to będzie dla mnie dobra pozycja. Niewiele trzeba, żeby czasem przesadzić, zwłaszcza jeśli przez dłuższy czas nic się nie robiło.
OdpowiedzUsuńMartyna bardzo się cieszę! Jeśli wracasz do aktywności, to książka Kasi będzie bardzo dobra na początek.
Usuń