W zgodzie ze sobą
Dzisiaj
nie będzie kolejnego tekstu z radami "jak żyć lepiej" i
sposobem "na lepsze życie" według Pani/Pana X. Nie będzie
gotowych rozwiązań ani zbioru motywujących tekstów. Będzie
inaczej. Bez wykorzystania podpowiedzi, jak napisać tekst, by był
lepiej widoczny w wyszukiwarkach i de facto miał więcej kliknięć.
Kiedyś
ciągle o tym myślałam, bo chyba każdy twórca chce, by jego praca
była doceniana i odbierana przez coraz więcej osób. To normalne,
ale nie oszukujmy się, łatwo jest wpaść w pułapkę "lajków"
i ciągłego sprawdzania statystyk. Dawniej tak robiłam i, nie
ukrywam, czasami frustrowałam się, że statystyki bloga nie rosną
szybko, a liczba obserwatorów na Instagramie czy Facebooku prawie
stoi w miejscu. Tak było, aż w końcu poczułam, że gubię się w
tym, co robię. Miałam wiele pomysłów na akcje, wyzwania oraz
teksty, ale ciągle spinałam się za każdym razem, gdy sprawdziłam
ile osób odwiedziło bloga i który z poruszonych przeze mnie
tematów wzbudził największe zainteresowanie. Nie pomagały też
wyskakujące reklamy ebooków i kursów w stylu "jak rozhulać
bloga w 30 dni". Aż w końcu wycofałam się z bloga, by
zastanowić się co dalej i czego tak naprawdę chcę. By wrócić do
podstaw i założeń, które spisałam, gdy zakładałam Slow Life
Studio. I dzisiaj mogę śmiało stwierdzić, że było to dobre
posunięcie. Z perspektywy biznesowej (choć nie rozpatrywałam w
tych kategoriach mojego bloga) pewnie nie, ale mimo mojej bardzo
niewielkiej aktywności cały czas odwiedzaliście Slow Life Studio.
Dzisiaj cieszę się, że tworzę kameralnego bloga, który ma już
swoich stałych czytelników. To największa nagroda i bardzo Wam
dziękuję za wszystkie odwiedziny, komentarze.
Doświadczenia
z ostatnich miesięcy uświadomiły mi, jak wiele razy robiłam coś
w dużej mierze dlatego, że ktoś napisał lub powiedział, że tak
trzeba. Im częściej tak postępowałam, tym bardziej oddalałam się
od siebie i tego, czego tak naprawdę ja chcę. Nie jestem wyjątkiem.
Wiele osób, nawet bardzo niezależnych mentalnie, często
nieświadomie ulega sugestiom innych. Wówczas bardzo łatwo jest
zboczyć z obranego pierwotnie kursu. Łatwo zatracić się, gdy
zewsząd bombardowani jesteśmy radami jak żyć i gotowymi sposobami
na życie.
Nawet
osobom bardzo silnym psychicznie zdarza się czasami
pogubić.
pogubić.
Najlepszym
rozwiązaniem byłoby wówczas zatrzymać się i dać sobie czas na
przemyślenia i "porządki w głowie". Tylko jak to zrobić,
gdy trzeba rano wstać do pracy, gdy ma się małe dzieci, obowiązki
i zobowiązania? Gdy życie biegnie jak szalone, a kolejne dni
niekiedy zlewają się w jedną całość, a czasu tylko dla siebie
jest niewiele. Bycie "tu i teraz" jest bardzo ważne i
warto się go uczyć, ale czasami w obliczu ogromu zadań i
obowiązków zapominamy o tym. Mieszając zupę w garnku próbujemy
umówić się na wizytę u lekarza i co chwilę zerkamy na dzieci,
czy w przypływie twórczości nie zaczęły rysować kredkami po
ścianach.
W
postępowaniu w zgodzie ze sobą często przeszkadzają nam bliskie
osoby. Chcą dla nas jak najlepiej, ale niekiedy nieświadomie
narzucają nam swoje zdanie i pomysł na życie. Ile razy chciałyście
kupić sobie sukienkę, ale usłyszałyście, że jej kolor jest zbyt
odważny? Rozkloszowana spódnica? Hm... osoby o szerokich biodrach
nie powinny takich nosić, może lepiej weź ołówkową? Pizza na
kolację lub frytki do obiadu? Przecież chciałaś schudnąć.
Mogłabym przytoczyć jeszcze dużo, dużo więcej przykładów, ale
myślę, że każda z nas niejednokrotnie usłyszała podobne rady,
które miały wynikać z troski, ale finalnie odbierały radość i
niezależność.
Trudno
jest tryskać pozytywną energią i cieszyć
się życiem, kiedy co jakiś czas słyszymy,
że czegoś nie możemy/nie powinnyśmy/nie wypada.
się życiem, kiedy co jakiś czas słyszymy,
że czegoś nie możemy/nie powinnyśmy/nie wypada.
Kiedyś
na Instagramie Moniki Mrozowskiej przeczytałam, że ma w życiu cel,
by wycisnąć je na maksa, jak cytrynę. I ja się pod tym podpisuję.
Chcę realizować pomysły i marzenia bez ciągłego myślenia, co na
to inni oraz czy "się opłaca". Jeśli dzięki temu będę
szczęśliwa, będę rozwijać się, to czemu nie? Zawsze znajdzie
się ktoś, kto będzie sypał złotymi radami na życie, jak z
rękawa. Wysłucham, przemyślę, a później zastanowię się, czy
to zgodne z moimi wartościami, przekonaniami i celami. Nie jestem
mistrzynią w tej dziedzinie, a raczej dopiero raczkuję. Każdy z
nas kiedyś był początkujący zanim osiągnął poziom mistrzowski.
Wrzesień to taki nowy początek w środku roku. Miesiąc, który
przynosi nadzieję, ukojenie, wyciszenie. Przede mną sporo zmian,
wyzwań i pracy. A jak jest u Was? Czy zdarzyło Wam się postępować
wbrew sobie? I jaki macie plany na jesień?
2 komentarze
Cieszę się, że jesteś. Czasem trzeba przystanąć i wsłuchać się w siebie i w to czego się naprawdę chce. Statystyki, choć ważne, nie są kluczem do sukcesu. Po co pisać pod statystyki czegoś, czego się nie "czuje"? Widzę, że i Ciebie jesień nastraja mobilizująco. U mnie tak samo. No, to do przodu!;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Aga bardzo Ci dziękuję za ten komentarz!:*
Usuń